Dwa klucze. Niespodziewany wyjazd Anny
* klucze
Z zapisków „Świat Anny”
*
24 września Anna spakowała walizki. Wyjechała nagle w nocy. Prosiła abym zaopiekowała się jej mieszkaniem pod jej nieobecność. Klucze zostawiła jak zwykle pod doniczką z kwiatem który stał przy jej drzwiach. Kiedy w kolejną niedzielę zaszłam do jej mieszkania wiedziałam, że wyjechała w pośpiechu. W domu panował totalny nieład, wyraźnie w biegu zbierała najważniejsze rzeczy do podróży. Na stole pozostawiła kartkę papieru którą wyraźnie wcześniej pomiotła. Planowała zapewne wyrzucić ją do kosza. Na niej leżały dwa klucze. Usiadłam więc przy stole i zaczęłam czytać.
„Kochana!
Piszę do Ciebie abyśmy się zastanowiły dlaczego tworzysz różne dziwne relacje z ludźmi.
Pora aby odpowiedzieć sobie na pytanie: „Dlaczego mam potrzebę „wspierania” innych?”. Takie znajomości zawsze, no może nie zawsze, kończą się fiaskiem.
Wypisałam dziś listę znajomych. Wypisując te imiona widzę, że to dany typ osobowości ludzi. Ludzi którzy mnie na dany moment potrzebują – ciągną ze mnie soki a potem pokazują, że nic dla nich nie znaczę. Dlaczego więc ja mam potrzebę utrzymywania z nimi kontaktu? Co oni w sobie mają?
Pierwsza myśl która przychodzi mi do głowy to ich miłe słówka. Tak, mówią miłe słówka, udają przyjaciół. Opowiadają o swoich problemach ale nie po to żeby im pomóc, tylko po to żeby pokazać jacy są biedni lub jacy są wielcy, że w takiej ciężkiej sytuacji trwają.
Ja jestem tylko otoczką żeby taka osoba mogła się „rozwijać” i „funkcjonować”. NIC DLA NIEJ/NIEGO NIE ZNACZĘ. Rozmowa toczy się głównie wokół problemów tej osoby. Nie interesuje ją co tak naprawdę ja czuję, co o tym myślę. Nie interesuje ich jakie ja mam problemy. BO TO ONI SĄ NAJWAŻNIEJSI.
Dlaczego więc utrzymuję z nimi kontakt? Dla tych miłych słów. Czyżbym więc tak bardzo potrzebowała „pustych” słów? Słów które dla takich osób nie maja znaczenia, jak „kochana”, a dla mnie mają aż tak wielkie??? Nie. Przepraszam kochana, że naraziłam Cię na taką sytuację. Robiłam to nieświadomie a właściwie podświadomie. Kocham Cię bardzo. Obiecuję, że będę Cię szanowała. Spróbuję. Nie umiem tego. Dobrze o tym wiesz…
PS. A rozmowa z NIM? To był tylko pozór relacji. On mówił, mówił, mówił. Ja słuchałam, słuchałam, słuchałam… Rzeczy które mnie mało interesowały ale był pozór relacji. Bo ja tak naprawdę potrzebowałam drugiej bliskiej osoby, podobnej do mnie, z którą mogłabym wymieniać poglądy, odczucia. Niestety ta znajomość mi tego nie dawała. To tylko pozór…
PS. Mama też słucha mnie „z wierzchu”. Od zawsze miała inne odbieranie świata. A ja tak bardzo wciąż i wciąż i wciąż od dziecka zabiegam o jej miłość i akceptację. Popatrz jak to się wszystko łączy w całość…”
Siedziałam przez jakiś czas w zamyśleniu. Był to przecież list który pisała jakby sama do siebie a jednak chciała abym go zauważyła i przeczytała. Wyraźnie wyprostowała i wygładziła zmiętą kartkę tak aby leżała z widocznym tekstem na stole. Zastanawiałam się dlaczego ją pozostawiła zamiast wyrzucić jak wcześniej planowała. Ponownie wzięłam intrygującą kartkę papieru do ręki i wtedy zrozumiałam. Informacje w postscriptum dopisała w ostatniej chwili, przed wyjściem.
Ale po co zostawiła te dwa klucze?
PRZECZYTAJ TAKŻE:
Wieczór z Anną. Pożegnanie z marzeniami [czytaj]
Samotny dzień Anny. Łzy tęsknoty [czytaj]
Anna. Mężczyzna w czarnym płaszczu [czytaj]
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Przeczytaj kolejne opowiadania w dziale SZUKAJĄC SZCZĘŚCIA. Jeśli chcesz być na bieżąco z losami bohaterów, zapraszamy na naszą stronę ponownie.