Kulig z Anną. Mężczyzna który powoził konie
Kulig
*
Z zapisków „Świat Anny”
*
24 lutego wybrałyśmy się z Anną na kulig. Już w czasie przejażdżki Anna zwróciła uwagę na mężczyznę który powoził konie. Wyraźnie była pod jego wrażeniem i w czasie jazdy patrzyła właściwie tylko w jego stronę. W pewnym momencie mężczyzna pociągnął za gałąź choinki i cały śnieg zleciał prosto na Annę. Ależ była rozpromieniona. Również i na jego twarzy pojawił się piękny uśmiech. Dojechaliśmy do wzgórza przy którym powóz się zatrzymał a mężczyzna zeskoczył i krzyknął do wszystkich:
„Dalej to już konie nie pociągną! Wspinamy się!”
Chwycił Annę za rękę i ruszył na przełaj, śniegiem w górę zbocza. Gdy już wszyscy wdrapaliśmy się na sam szczyt okazało się, że czeka na nas ognisko z kiełbaskami i oczywiście grzaniec. Mężczyzna zaproponował żebyśmy usiadły i poczekały a on zorganizuje dla nas po grzańcu. Tak, tego potrzebowałyśmy bo faktycznie mróz dawał się we znaki. I faktycznie po niedługim czasie wrócił, wręczył nam po ciepłym kubku i spytał czy mógłby z nami usiąść. Był to mężczyzna około pięćdziesiątki, dużo starszy od Anny. Jej to jednak nie przeszkadzało. Cieszyła się, że ktoś ją adoruje. Promieniała. Ten nasz kulig wyraźnie jej się podobał. Chętnie zgodziła się na drugi, trzeci a w końcu i czwarty grzaniec.
Alkohol zrobił swoje i Anna na tyle się rozluźniła, że wskoczyła na ławę, tupnęła nóżką i zaczęła śpiewać swój ulubiony fragment piosenki.
„…Zgadnij kotku co mam w środku,
Co się dzieje w duszy mej,
Przytul główkę swej malutkiej,
Trochę dobrej, trochę złej…”
Śpiewając, wdzięczyła się i zalotnie puściła oczko do mężczyzny. Jakże pięknie wyglądała taka zalotnie szczęśliwa i rozśpiewana. Dawno już jej takiej nie widziałam. Jej czarne włosy wystające spod czapki okalały jej delikatną twarz. Ubrana była w białe futerko, obcisłe spodnie i czarne zimowe kozaki. Skończywszy śpiewanie zeskoczyła z ławy prosto w ramiona mężczyzny. Ten wziął ja na ręce i oddalił się w stronę stojących niedaleko koni.
Czekałam. Starałam się nie spuszczać Anny z pola widzenia. Była przecież dorosłą kobietą i wiedziała co robi. Ale jednak cała ta sytuacja budziła we mnie niepokój.
*
Zobaczyłam Annę jak szła w stronę ogniska. Była sama. Stanęła z boku i wyraźnie mnie szukała a właściwie skanowała wzrokiem tłum szukając gdzie jestem. Pomachałam do niej ale nie odpowiedziała mi tym samym gestem. Podeszła i usiadła obok mnie przy ognisku. Siedziała nic nie mówiąc wpatrzona w ogień. Przetarła nos ręką. Wtedy zobaczyłam jej łzy. W blasku ognia wyglądała jak zagubiona mała dziewczynka która się zgubiła. Przytuliłam ja i pocałowałam w policzek. Smak spływającej słonej łzy dopełnił smutek sytuacji. Anna złapała mnie za rękę i szepnęła:
„Wszyscy faceci są tacy sami”
Przesunęła butem po śniegu tworząc rów. Czynność tą powtórzyła jeszcze kilkukrotnie jakby to miało zadośćuczynić jej rozżaleniu.
„Wszyscy” dodała z goryczą w głosie.
Odwróciła głowę i spojrzała mi prosto w oczy jakby szukając potwierdzenia. Potem spuściła głowę i siedziała tak przez chwilę szorując butem i robiąc coraz to większy rów w śniegu.
„Nie, nie wszyscy” stwierdziła nagle „ Twój nie”
PRZECZYTAJ TAKŻE:
Wieczór z Anną. Pożegnanie z marzeniami [czytaj]
Samotny dzień Anny. Łzy tęsknoty [czytaj]
Anna. Mężczyzna w czarnym płaszczu [czytaj]
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Przeczytaj kolejne opowiadania w dziale SZUKAJĄC SZCZĘŚCIA. Jeśli chcesz być na bieżąco z losami bohaterów, zapraszamy na naszą stronę ponownie.